Podkład MuzycznyWestchnął głośno, zaglądając do garnka, w którym gotował zdrową, warzywną zupę dla swojej żony. Poruszał dłonią, aby nakierować wydobywający się zapach w kierunku swojego nosa.
-
Idealnie!- odparł dumny z wyniku pracy, jaką włożył w przygotowanie posiłku.
Czuł jednak, że jeszcze czegoś mu brakuje. Nic zatem dziwnego, że jego złote spojrzenie przeniosło się na ustawioną, na specjalnym drewnianym stojaku książkę kucharską. Smukły palce znalazł się na zapisanej kartce i przesunął w dół, aby po chwili zatrzymać na podanych składnik. W myślach Azariah bardzo dokładnie sprawdzał i analizował cały proces twórczy tego, co właśnie gotowało się w garnku.
-
Hmm…- zamlaskał, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
Uważnie przyglądał się naczyniu stojącemu na jednym z palników kuchenki stylizowanej na bardzo starą.
-
Co moja mama i pani Klara dodawały do zupy, kiedy ją gotowały?- rzucił do siebie, przypominając sobie i analizując, jak wyglądało przygotowywanie posiłku przez jego opiekunkę, oraz matkę.
-
Ah! Może to wina przypraw!- uderzył pięścią w otwartą dłoń.-
Przecież na Namito, te są zupełnie inne!- pokiwał głową, karcąc się w myślach.
Jak mógł zapomnieć o tak ważnej rzeczy, jak inny smak przypraw? W sumie nie można mu było się dziwić. Był świeżo upieczonym ojcem. Myśli, dość regularnie uciekały w kierunku żony, córki i tego, że wiele się od teraz zmieni.
Uśmiechnął się, wracając wspomnieniami, do chwili kiedy pierwszy raz ujrzał swoją córkę. Kiedy wziął ją na ręce. Jakaż ona była malutka! Ale jak silne dłonie miała. Jak złapała ojca za palec, tal szybko puścić nie zamierzała. Poznała go, bez problemu, po głosie. Słyszała, jak będąc, jeszcze w brzuchu matki mówił do niej, żartował i śmiał się. Azraya zapamiętała każdą tonację głosu, kiedy tata odzywał się do mamy, w której ramionach teraz była.
Złote oczy Azariaha przeniosły się na świat za szybą ozdobioną kroplami deszczu. Zabawne było w tym wszystkim to, że świat, w którym przyszło mu żyć, z jednej strony był tak inny od tego, który był jego domem, ale jednocześnie miał tyle z nim wspólnego. Jak chociażby deszcz, po którym świat nabierał intensywniejszej barwy. Stawał się piękniejszy, bardziej kolorowy. Azariahowi brakowało na Ziemi jednej rzeczy. Podczas deszczu, świat emanował delikatną błękitną poświatą. Tutaj tego nie było, ale mimo to magia wszystkiego dookoła, zdawała się wyczuwalna. Mimo że nie widoczna gołym okiem.
Elf zamknął powieki, starając się skupić na kroplach uderzających o szybę. Na melodii, jaką wyrywał deszcz, wraz z wiatrem, który otoczył maga powietrza niczym ciepły kocyk. Azariah uśmiechnął się, a po chwili jego złote oczy na powrót obserwowały świat za oknem.
Zastrzygł uszami, nasłuchując, cóż też porabiała jego ukochana żona. Bycie elfem miało swoje plusy! Nie trzeba było wychodzić z pokoju, aby usłyszeć, co działo się w pokoju oddalonym o dobre kilka metrów. Nie było to jednak takie proste, jakby się wydawało! Sypialnia znajdowała się na górze, więc mimo skupienia, elf i tak musiał wyjść z kuchni i stanąć przy schodach, aby lepiej słyszeć. Uśmiechnął się, wyłapując słowa kierowane przez Hevenayę do córki. Oparł się o barierkę i tak nasłuchiwał, póki jego nos nie wyłapał zapachu czegoś, co się właśnie przypalało.
-
O jasna cholera!- uniósł głos, odrywając się od barierki schodów.
Ruszył pędem do kuchni.
Widząc dym, złapał za ścierkę, otworzył okno i zaczął przeganiać białą chmurę na zewnątrz.
-
Niech to danerma ściśnie.- nadął policzki, zaglądając do garnka.
Rzeczywiście, trochę się zupa przypaliła, ale tylko trochę! Poczuł ulgę, że jego nierozwaga nie kosztowała go tyle, żeby musiał powtarzać czynność gotowania. Sięgnął po porcelanową miskę, do której z pomocą metalowej chochli nalał zupę. Naczynie trzymał w jednej dłoni, a w drugiej, po skończeniu zaczętej czynności łyżkę. Ścierkę zarzucił na ramię i tak uzbrojony w posiłek dla żony udał się na górę, do ich sypialni.
Elfka, bez problemu mogła wyłapać kroki męża, który i tak starał się spacerować cicho. Białe skarpetki tłumiły odgłos kroków. Tak, temu łobuzowi nie chciało się nosić kapci!
-
Ugotowałem ci zupę.- pokazał na miskę.-
Twoją ulubioną, ale tutaj mają inne przyprawy, więc i zupa smakuje inaczej.- uprzedził, aby nie zaskoczyła się tak jak on, chwilę temu,
Ruszył w stronę łóżka, na którego brzegu usiadł.
-
Zasnęła?- zapytał, patrząc na córkę, która w ramionach ukochanej kobiety zdawała się znikać.
Hevenaya bardzo ją kochała i on to widział. A tak się bała zostać mamą, a tu proszę! Radziła sobie całkiem dobrze! Wręcz w oczach Azariaha wspaniale!
-
Daj tę śpiącą Księżniczkę.-powiedział, odstawiając miskę z łyżką na blacie nocnej szafki.-
Zjesz sobie na spokojnie obiad, a ja popilnuje naszego małego skarbu, moja królowo.-ucałował elfkę w czoło.
Może i jej wydawało się, że była nie atrakcyjna, ale w jego oczach była jeszcze piękniejsza!
@Hevenaya